Wyjmuję
broń i wydaję kolejne strzały. Chłopaki asekurują mnie, ale wiem że też muszą
walczyć. Uwielbiam nocne starcia o życie...
Nie
cierpię tego gangu i się zemszczę. Sprawia mi wielką przyjemność, gdy mogę ich
wszystkich powybijać.
Zadowolony
wracam samochodem do domu. Zatrzymuję się na światłach, a moje palce stukają o
kierownicę. Deszcz mocno zacina. Przed moimi oczami staje obraz z dzieciństwa.
- Tato zwolnij! Boję się. Proszę, tato! –
krzyczę, gdy auto gwałtownie skręca na śliskiej drodze.
Nie robi tego. Jeszcze przyśpiesza i śmieje
się. Przytulam się do poduszki z tyłu auta. Chcę do domu. Mamo przytul mnie.
Wbiegam do małego, starego budynku
zapłakany. Mama stoi w progu w szarej sukience, blada i przerażona. Kuca,
biorąc mnie w ramiona. Jej dłoń opiekuńczo głaszcze moje włosy. Wtulam się w
jej klatkę, trzęsąc ze strachu. Słyszę śmiech taty za sobą.
- On się boi! Po co z nim jechałeś tak
szybko?! – ona wiedziała. Wiedziała, że tata lubił gdy się bałem. – Sam możesz
tak jeździć, ale nie z Harry’m.
- Nie interesuję mnie co o tym myślisz. Mam
ochotę to z nim jeżdżę stara szmato. – takie wyzwiska z jego strony były normą.
Ciągle je słyszałem.
- Nie mów tak do mnie! – mama wstaje i mnie
puszcza.
- Będę kurwa mówił jak będę chciał –
odpycha mnie od niej i przypiera do ściany. Bardzo mocno. Mama się dusi, a ja
stoję przerażony. Krzyczę, gdy rzuca nią o komodę. Ale nie mogę nic zrobić.
Kopie mnie nogą tak, że uderzam o ścianę. Płaczę, patrząc na rodziców. Głowa
mamy uderza o kant mebla…
- Nie!
- krzyczę głośno. – Mamo! Mamo!
Nie reaguje. Jej ciało osuwa się po
komodzie. Mamo…
Mrugam
oczami wracają do rzeczywistości.
Wracam
do domu. Parkuję w garażu.
Zmykam
auto i wchodzę do domu. Stół jest nakryty i palą się na nim świeczki.
Zdziwiony
zdejmuję marynarkę. Do salonu wchodzi Chloe niosąca świetnie wyglądającego
kurczaka.
- Cześć.
-
Cześć. Masz urodziny? O czymś zapomniałem? - odwieszam materiał na krześle.
- Nie.
O niczym nie zapomniałeś. Pomyślałam że będzie Ci miło jak wrócisz z pracy..
Podchodzę
do niej z uśmiechem. Przyciągam brunetkę do swojego torsu, jednym ruchem ręki.
No i jeszcze taka ładna pudrowa sukienka na niej, dodaje ogromnego uroku.
- Jest
mi bardzo miło, że po udręce z chłopakami, mogę spędzić tak z tobą wieczór.
Zostaje
obdarowany jej uśmiechem i zupełnie niewinnym całusem w policzek. Wszystko jest
gotowe i razem siadamy do stołu. Przyznawałem kiedyś, że umie gotować. Teraz
tym bardziej zdania nie zmienię. Wstaję i podchodzę do fotela, biorąc krawat
który tam leży.
Powoli
zawiązuję oczy dziewczynie. Unoszę kieliszek wina, pijąc łyk alkoholu ale go
nie połykam. Ciągnę lekko za włosy Loe, a jej głowa odchyla się do tyłu.
Rozwieram jej wargi i dzielę się trunkiem.
Brunetka
połyka alkohol i zagryza wargę uśmiechając się. Całuję ją w usta. Tym razem
moje palce są w winie. Przejeżdżam nimi po jej wardze i wsuwam powoli.
Owija
wokół nich wargi mrucząc cicho.
Uśmiecham
się lekko. Ładny widok. Teraz ona jest pod kontrolą. Sięgam po widelec i powoli
ją karmię.
Śmieje
się grzecznie jedząc.
Kończymy
tak naszą kolację. Dalej ma zawiązane oczy. Podnoszę ją i niosę na górę. Trzyma
się kurczowo mojej szyi. Wchodzimy do ostatniego pokoju. Kładę ją na łóżku i
całuję delikatnie w usta. Z pomrukiem odrywam się i przejeżdżam palcem po jej
wardze. Otwiera usta chcąc coś powiedzieć ale rezygnuje i jedynie marszczy
brwi. Nic nie mówię. Podnoszę się i zdejmuję białą koszulkę. Rzucam ją w kąt
pokoju. Chwytam za kostki Chloe i rozsuwam jej nogi.
Dziewczyna
piszczy zaskoczona i zgina je w kolanach.
Jest
boso. Zapinam jej nogi, ale tylko nogi. Aby ich nie zaciskała. Znów krótko
całuję ją w usta i pomagam jej usiąść. Moje palce na trafiają na zamek od
sukienki. Rozpinam go, a materiał ściągam brunetce przez głowę.
- Czemu
to zrobiłeś? - pyta poruszając stopą jak tylko to jest możliwe.
- Bo
będziesz się wiercić, a nie chcę cię ciągle upominać.
- Ugh..
ale to mało komfortowe.
- Zaraz
o tym zapomnisz kochanie - przesuwam rękoma po jej udach i masuję. Ma bardzo
ładny komplet bielizny.
Jej
ciało reaguje na każdy mój dotyk.
Wygina
się i mruczy. To seksowne. Pozbywam ją majtek i stanika. Wpijam się w jej szyję.
Jej palce od razu odnajdują moje włosy ciągnąc za nie lekko. Schodzę niżej.
Lekko przygryzam jej pierś, a chwilę później mój język krąży wokół
ciemniejszego szczytu na niej. To samo robię z drugą piersią.
-Harry..
- Słyszę poprzez szybki oddech.
Mój
język przesuwa się po jej mostku, coraz niżej.
Zostawiam
po sobie gęsią skórkę na jej ciele.
Dochodzę
do jej kobiecości. Składam delikatny pocałunek i sięgam po mały pejcz.
Przesuwam skórzanymi paskami po jej wrażliwym miejscu, a potem lekko uderzam.
- aaa!
- zamki blokują gwałtowny ruch jej nóg.
Wiem,
że ją to nie boli. To dla niej przyjemne, tylko nowe.
- Harry..
- jej oddech przyspiesza jeśli to w ogóle możliwe.
- Tak
kochanie? - znów to robię.
Stara
się usiąść. Jej myśli muszą być chaotyczne jak i wiązanki które po cichu
wypowiada. Przechylam ją do tyłu i wstaję. Z szafki wyjmuję wibrator. Nie
używany, więc trzeba wypróbować. Unoszę jej pupę, aby było łatwiej.
-C-co
ro-o-bisz? - dyszy.
-
Sprawiam ci przyjemność – prócz mojego mechanicznego zastępcy, stymuluję ją
palcami.
Jęczy
zagłuszając wszystko inne. Próbuje złączyć nogi ale jest to niemożliwe. Prawie
dochodzi, widzę to i wtedy przestaję. Cofam ją z nad krawędzi orgazmu. Nie
będzie tak łatwo.
-
Proszę.. - skomli.
- O co
mnie prosisz?
-
przestałeś.
- A nie
wolisz mnie?
- Tak.
Tak wolę. Już Harry.. - wije się.
Uśmiecham
się zadowolony i rozpinam spodnie. Potem zsuwam bokserki. Sięgam po kolejną
prezerwatywę. One są w całym domu. Zabezpieczam się i zagłębiam w ciasnej
dziewczynie. Moje ruchy są szybkie oraz zdecydowanie. Pieprzę ją pół nocy.
Rano
budzę się sam w łóżku. Powoli wstaję i ubieram się w sypialni. Gotowy schodzę
na dół.
Biorę
zaparzoną kawę i nalewa do kubka.
-
Chloe?!
Nie
słyszę odpowiedzi. Unoszę zdziwiony brwi. No dobra. Jem śniadanie, a potem jadę
do firmy.
Cały
dzień zajmuje się papierową robotą.
Przynajmniej
jak brunetka przychodzi do firmy, to mam lepszy humor.
Bierze
butelkę wody z mojej lodówki i opróżnia połowę za jednym zamachem.
- A ty
co? Biegałaś?
- Jest
po prostu gorąco. W spódnicy raczej nie biegam.
- spieszyłam
się . W spódnicy raczej nie biegam.
- A po
co się spieszyłaś?
-
Miałam kilka spraw do załatwienia - opiera się o biurko.
Skradam
jej całusa i uśmiecham się. Mam nerwowy dzień.
- Byłam
u ojca.. Dlaczego Liam dalej tam pracuje?
- Liam
tam pracuje? Nie wiem. Po co bylas?
- Nie
ważne. Myślałam że Ty mu kazałeś.
- Nie.
On chyba pilnuje czy twój ojciec
nie sprzedaje kolejnej.
-
Aha...
-
Kobiety. No nie ważne.
-Tak,
nie ważne.. - bawi się butelką.
- Chodź
tu - biorę ją na kolana. -Nie zabiłem go, bo to twój ojciec.
-
Rozumiem.
-
Przepraszam - odbieram telefon. Ciśnienie mi skacze od razu. Przegrali kolejny
przetarg. No zajebiście !
Praktycznie
rzucam słuchawką. Ci debile nie umieją nic.
Styles
to, Styles tam to. Za co ja płacę?! Przyjdą, to Kurwa takie kazanie dam ze od
piątej będą pracować aż zrobią.
- Co
się stało?
-
Zjebali ważną sprawę drugi dzień pod rząd.
-
Spokojnie - gładzi Palcami mój policzek.
Zamykam
oczy, a pięść Zaciskam. Spokój Harry. Nie możesz się na nią wkurzać. Nie jej
wina.
- dasz
sobie radę. Kto jak nie ty?
- Jak
dobrze, że ja ciebie mam - wtulam twarz w jej pachnące włosy.
- Tak,
ja też się cieszę - przytula się do mnie.
Dużo
się zmieniło. Od tam tego czasu kiedy ją porwałem … Teraz jest naprawdę dobrze.
- Jest
dobrze. - całuje mój usta i wstaje. - musze iść.
-
Gdzie?
- Mam
jeszcze parę spraw w mieście. Bank, poczta..
- Więc
cię zawiozę, bo jak zostanę to kogoś rozszarpię. Po co ty idziesz do banku?
-poradzę
sobie. Masz ważniejsze sprawy. - bierze torbę i zakłada na ramię.
- Po co
do banku?
- Jezu
Harry nic takiego. - bierze butelkę, całuje mnie i wychodzi.
Po co
ona idzie do banku? Ma konto, ma pieniądze ode mnie.
Patrze
przez dłuższą chwilę przez okno na nią, aż znika z mojego pola widzenia.
Wracają
moi pracownicy. Zbieramy się w konferencyjnej, a ja nie szczędzę słów.
Wszyscy
wychodzą ze spuszczonymi głowami i bardzo dobrze. A potem dzwonię do Liama.
Niech przyjedzie i wyjaśni co tam jeszcze robi.
Zjawia
się u mnie pół godziny później.
- Po co
dalej tam chodzisz?
- Nie
kazałeś mi przestać, miałem mieć go na
oku.
- A no
tak...Dobra.
- idzie
się z wami pogubić. Przecież dobrze pamiętam jak Chloe u mnie była.
-
Słucham?
- Co.
- Była
u ojca, a nie u ciebie.
- No
była dzisiaj u ojca. Do mnie ją jeszcze kiedyś wysłałeś. Powiedziała że masz
dużo roboty więc mam się do niej zwracać.
-
Pogubiłem się.
-
powiedziała że mam go dalej pilnować ale kazałeś kierować mi się do niej.
-
Aha...
-To
ten.. Ja znikam. - ulatnia się.
Skołowany
wracam do domu. W kuchni krząta się Chloe, a jej włosy są.. Trochę za ramiona.
- Jak
mogłaś?
- Co? -
odwraca się w moją stronę.
-
Włosy...
- A
tak... byłam u fryzjera.
- One
były najpiękniejsze...ugh - siadam na krześle.
- Nie
przesadzaj. To tylko włosy. Chciałam to ścięłam.
-
Niestety.
- To
tylko włosy - powtarza.
- Jak
odrosną to nie ścinasz.
- Nie
odrosną. Nie chciałam od razu ścinać więcej ale za jakiś czas to pewnie zrobię.
- Nie!
- krzyczę. - Mowy nie ma. Nie pozwalam. Tak ci było najlepiej. Masz śliczne
włosy, a nie pięć na krzyż - uśmiecham się i całuję ją w policzek.
- Chyba
trochę przesadzasz.. - kładzie ręce na biodrach.
- Niee.
- Tak.
Zresztą nie będę się ciebie pytać - prycha.
- nie
przesadzam, ale nie ścinaj ich już. Przecież nie mówię ci, żebyś okropnie
wyglądała, ale twoje długie włosy to taki ...Oryginał ciebie.
-
Oryginał?
- Tak.
-
Proszę cię..
-
Akurat mówię poważnie.
- mi
się podoba.
- Ale
nie krócej.
- Harry
no..
- Nie.
- Harry..
- tupie nogą.
- Nie.
-
pieprz się - burczy zła i siada do stołu.
Bardziej
mnie to bawi niż denerwuje. Ja jej tylko powiedziałem jak dobrze wygląda. Jak
będzie mieć krótsze to będzie wyglądała poważnie. Jemy w ciszy zupę którą
zostawiła Emily. Potem idziemy do salonu. Ogarniam nieco wiadomości na
komputerze.
`~*~*~~~
Brawo, brawo, brawo. Naprawdę! Więc i ja wywiązuję się z obietnicy.
Ale naprawdę jest was tu dużo, komentujcie :)
POZA TYM CHCIELIŚCIE OPOWIADANIE FIFTY SHADES OF WHITE, A TAM MARNO Z KOMENTARZAMI. TO SAMO Z GODFATHER http://godfather-fanfiction.blogspot.com/
Hahahaha. Powazna chloe.
OdpowiedzUsuńSwietny ♡
Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńBoskie *.*
OdpowiedzUsuńczemu sciela włosy !? super
OdpowiedzUsuńświetny <3
OdpowiedzUsuńBoski *.*
OdpowiedzUsuńMeega! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńhaha klutnia o byle co
OdpowiedzUsuńjak główną bohaterka ma na imię ile ma lat?
UsuńShailene Woodley grała w gwiazd naszych wina
Usuńcudowny - mona
OdpowiedzUsuńnie chce mi sie komentowac ani nic wiec pisze zawsze "<3"
OdpowiedzUsuńwiec <3
!!!!! :*
OdpowiedzUsuńkto robi szblony ?
OdpowiedzUsuńJa
Usuń<3
OdpowiedzUsuńZajebisty czekam na nn:)
OdpowiedzUsuńZajebisty <3 więcej proszę takich scen :3 xD
OdpowiedzUsuńCo ona ukrywa? Poco kazała Li szpiegowac ojca to nienormalne. Ona cos planuje a Hazza to odkryje:)
OdpowiedzUsuńGenialne ;***
OdpowiedzUsuńRewelacyjne ♥
OdpowiedzUsuń/Kaja
Boskii..;**
OdpowiedzUsuń