Nasz ślub odbył się w największym plenerze w tym mieście. Był rozstawiony namiot. Biały, wielki. Ozdobiony wrzosowymi szczegółami. Najważniejsze, że Chloe była szczęśliwa. Miała piękną długą suknie. Jaką sobie wymarzyła.
Goście świetnie się bawili i wszystko było udane.
Leżę na kocu w ogrodzie. Na mojej klatce spoczywa Antonietta Annie Styles.
Nadrabia nóżkami, a paluchy nieustannie są w jej lub mojej buzi.
- Co maleńka? - otwieram oczy i jej się przyglądam.
Wystawia język i zaczyna się śmiać.
Jest najsłodszym dzieckiem świata. Ciekawe gdzie jest moja zona.
Czuje obślinione palce na mojej brodzie i już wiem że moja córka domaga się uwagi.
Ostrożnie siadam przytrzymując ją przy sobie. Całuję jej główkę, na której ma różową opaskę z kokardką. Chłopcy co chwila kupują jej coś Nowego.
Jest maskotką dla całej czwórki.
- Stara, pierdolona kurwa.. - słyszę znajomy głos.
- Zaczyna się. Chodź kwiatuszku, zobaczymy co u mamy - Wstaję i przez taras wchodzę do domu.
Chloe zdejmuje buty i rzuca torebkę gdzieś w kąt. No tak, była na uczelni.
- Cześć skarbie - całuję ją w usta. - Co się stało?
- ta... pani powiedziała.. - wyjmuje kartki. - twoim zdaniem to jest chłopczyk czy dziewczynka?
- Dziewczynka - przyglądam się rysunkowi. Gorzej jak to chłopiec.
- no właśnie. A ta... pani powiedziała że mi tego nie zaliczy bo to chłopiec.
- Ta pani może nie mieć jutro pracy.
- Ani mi się waż. - warczy i zabiera mi małą. Dokładnie jej się przygląda. - jesteś chłopcem wiesz kochanie?
Toni robi dziwną minkę i wkłada rączkę do buzi.
- Stanę kurwa goła przed lustrem i siebie na rysuje. Może wtedy zrozumie. Moje cycki są moje i jestem kim? Kobietą. Stara szmata.
- To tez mówię, że mogę potwierdzić. Chodź na obiad. I daj mi dziecko, bo źle na nią wpływa twoje zdenerwowanie. Jeszcze do niej Antek zaczniesz mówi.
- idę się z NIĄ wykąpać.
- Okay. Jutro zostanie z Niallem. Muszę iść do pracy.
- Mogę nie iść na uczelnie.
- Dla niego to nie problem.
- idziemy plum plum. - znikają na górze.
Wchodzę do kuchni. Wyciągam talerze i przygotowuje posiłek.
Dzień mija nam bardzo leniwie. Rzeczywiście rano przychodzi Niall a my wychodzimy.
Odwożę żonę na uczelnię. Całuję ją długo w usta.
-wychodzę już dziesięć minut - śmieje się w moje wargi.
- Bo ja będę strasznie tęsknić. Seksownie w tym wyglądasz - wsuwam rękę pod jej czarną bluzkę. Szyby i tak są przyciemnione.
- Harry - upomina mnie.
- Przyjdź do mnie do biura dzisiaj. - dotykam jej piersi.
- po co przepraszam? - podnosi brew.
- Bo tam mam dobre wspomnienia - Mówię jej wprost do ucha.
- Idź ty już zboczeńcu jeden - odpycha mnie i ze śmiechem wychodzi.
Obserwuję jak znika w budynku, który w większości należy do mnie. Sponsoruję tę uczelnię. Po chwili odjeżdżam.
W pracy mam nadzwyczajny spokój. Podpisuję parę dokumentów i rozmawiam z kontrahentami. Nic ciekawego. Na moim biurku stoi zdjęcie Chloe, obok Malutkiej. Na laptopie i telefonie tez mam pełno ich zdjęć.
Wszystko jest w jak najlepszym porządku. Spokojnie idę na lunch. Później mam jeszcze dwa spotkania.
Wchodzę na moje piętro. Drzwi są uchylone. Unoszę zdziwiony brwi i patrzę na Victorie.
- Moja żona?
- Mówiła że była umówiona.
- To znaczy, że nie Chloe - wchodzę do środka.
Na moim krześle siedzi znajoma mi szatynka.
Podchodzę wolno do biurka. Wściekłość we mnie rośnie.
- Co. Ty. Tu. Kurwa. Robisz?!
- nie denerwuj się. Chciałam cię odwiedzić.
- A ja cię nie chcę widzieć. Wyjdź stad - łapię ją za ramię i prowadzę do drzwi.
- Harry daj mi chw... - w biurze pojawia się Chloe.
- Słowo wypierdalaj jest dla ciebie za trudne ? - warczę. Nie jestem już spokojny. Gdyby nie Chloe prawdopodobnie rzucił bym nią o ścianę.
- Harry przestań - odciąga mnie od niej.
- Wiesz kto to jest? - patrzę na brunetkę. - Elaine.
- Chyba Harry nie życzy sobie twoich wizyt - mówię grzecznie Chloe.
- Ale ja nic od niego nie chcę. Chciałam przeprosić. Popełniłam błąd.
Moja żona patrzy na mnie.
- Błąd? Ja ci powiem co ty zrobiłaś. Moje dziecko zabiłaś - gdyby mnie nie trzymała, to by się to źle skończyło. Czuję jak gniew nade mną panuje.
- Harry przestań - prosi.
- Wyjdź - powtarzam.
- chce tylko porozmawiać - tłumaczy.
- Tak? O czym?
- We dwoje.
- Nie. We dwoje nie. Jak Chloe wyjdzie, to cię uduszę.
Moja żona po raz kolejny mnie karci.
- Po prostu mów.
-postąpiłam głupio, niewybaczalnie. Ale mi też jest teraz ciężko, kiedy zdaje sobie z tego sprawę. Przepraszam, chciałam żebyś wiedział.
- Okay. To już?
- tak, chyba tak..
Kiwam jedynie głową. Przytulam żonę.
Chwilę później dziewczyna wychodzi. Odwracam do siebie Chloe i ją całuję.
- mogłeś być milszy. - odsuwa się.
- Nie. Dla niej nie.
- idę żeby Niall mógł iść.
- Jadę z tobą, skończyłem.
- No dobrze - oboje wychodzimy i wracamy do domu.
Dziękuję Niallowi i biorę królewnę na ręce.
- ale się stęskniłem.
Chloe idzie zrobić jej coś do jedzenia w tym czasie v
Czyli jak zawsze butelkę mleka. Karmi ją oglądając ze mną film.
Bawię się jej włosami. Ciągle myślę o Elaine. Czego ona chce. To było na prawdę dziwne. Przyszła po latach i przeprosiła. Tak, po prostu. Nawet nie zauważyłem jak Chloe zaniosła małą spać.
Wstaję i idę do kuchni. Robię nam kolację. Hm, dla odmiany szpinak z makaronem. Gdy dziewczyna schodzi, podaję jej kieliszek wina.
- dzięki - Siadamy do stołu.
- Chloe?
- tak?
- Boję się, że namiesza nam w życiu.
- może rzeczywiście po prostu dotarło do niej co zrobiła..
- I przyszła do mnie chociaż wiedziała jak zareaguję. że wpadnę we wściekłość.
-nie wiem Harry.
- Skarbie, tylko proszę nie wchodź w nią w żadną grę.
- tak, wiem.
Uśmiecham się do niej. Po kolacji, sprzątam a żonę zanoszę do łóżka. Całuję jej słodkie usta.
Oddaje pocałunek subtelnie.
- Bardzo seksowna bluzka - mruczę.
- bardzo zabawny jesteś.
- Wiem co mówię, ale ściągniemy ją kotku - rzucam materiał na jasną podłgoę.
- idziesz rano do pracy i ja też muszę wstać.
- Damy radę.
- Harry.. - mówi z politowaniem.
- Kochanie.
- nie kochaniuj mi tu.
- Wymyślasz. Nie o tej porze wstawałaś - całuję jej szyję.
- Idziemy spać Harry...
- Nie.
- właśnie że tak. - odpycha moje usta.
- nie bądź taka.,
- Zachowujesz się jakbyś conajmniej tygodnie tego nie robił.
- Bo ja cię potrzebuję.
- jesteś niemożliwy.
- I mnie kochasz - całuję jej brzuch,.
- jasne.
Uśmiecham się i rozpinam jej szare spodnie.
Ona pozbywa się mojej koszuli i łączy nasze usta. Wdzieram się do niej językiem. Muskam jej podniebienie. Jej ręce po zbadaniu mojego torsu zajmują się spodniami. Pomagam jej je zdjąć. Lądują na podłodze. Obracam nas. Jest nade mną. Wbijam palce w jej pupę. Posyła mi znaczące spojrzenie i zaczyna całować moje ciało. Chętnie bym się z nią trochę pobawił. Lubię gdy jest pod moją kontrolą.
Jej usta wracają do moich gdy zaczyna poruszać przy mnie biodrami.
- Kocham cię wiesz?
- Myhym..
Powtórnie kładę ją pod sobą. Odrywam się od żony.
- Dotknij się.
-Harry no.. - tak dobrze mnie zna. Widzę że zaczyna się niecierpliwić. Ma pretensje że karze jej coś robić zamiast samemu się tym zająć.
- Skarbie - biorę jej dłoń i wsuwam do jej majtek.
- nienawidzę cię..
- Nie prawda. Kochasz mnie.
Zaczyna pracować dłonią przez co przymyka oczy.
Uśmiecham się całując jej szyję i dekolt. Pięknie wygląda.
-Harry..
- Tak kochanie?
-chce ciebie
- Rozbierz się.
Robi co mówię i po chwili jest naga.
Uśmiecham się i zdejmuję bokserki. Całuję jej rozsunięte uda.
- Ooo nie. Od razu działasz - ciągnie mnie do góry.
- Konkretna jesteś.
- Harry - mówi ostrzegawczo.
- No już - wbijam się w nią gwałtownie.
Zagryza moje ramię by powstrzymać krzyk.
Poruszam się w niej szybko.
Chloe oplata mnie nogami w pasie i dostosowuje się do rytmu jaki wyznaczam. Wciąż jest ciasna. Idealna dla mnie. Zaciska palce na moim ramionach wbijajac w nie paznokcie.
- Chciałem iść na siłownię.
- tak, jasne..
- teraz nie mam jak.
- Tak Harry..
- Tak?- wykonuję koliste ruchy.
- o Boże. - jęczy coraz głośniej.
- Czy tak? - wychodzę z niej i wbijam się mocno.
- Harry! - dochodzi ledwo łapiąc oddech.
- Pięknie.
- Jak ja jutro wstanę.. - dyszy. - A ty? - patrzy na mnie.
- Ja jeszcze z tobą nie skończyłem.
- Co - jest zdziwiona.
- No nie - wychodzę z niej. Całuję jej usta, a dziewczynę obracam. Teraz klęczy.
Jej oddech nadal jest niespokojny.
Od nowa w nią wchodzę, tyle że od tyłu.
oodpiera się z przodu przyjmując mnie.
Dyszę jej wprost do ucha.
- tak.. Harry już, już nie mogę..
- Więc dojdź
Szczytuje napinając każdy mięsień. Dochodzę zaraz po niej. Całuję jej plecy.
W pokoju słychać nasze ciężkie oddechy.
- Lubie Cię Pieprzyc.
- nie wstanę rano..
- I bardzo dobrze.
-Harry.. - zrezygnowana opada na poduszki.
- Kochanie.
-Kocham Cię - przyciąga mnie.
Całuję ją słodko w usta.
Zasypiamy oboje spełnieni.