Budzę ją śniadaniem do łóżka. Kawa, omlety i róże.
- Ojej.. Dziękuję.
- Proszę. - uśmiecham się. - Mam dzisiaj przyjęcie charytatywne. Pójdziesz pani mną panno Grace?
- Z przyjemnością..
- Więc - podaję jej kartę - kupisz sobie suknię. Mogę cię wykorzystać? Wybrałabyś mi koszulę do smokingu i to przygotowała? Nie zdążę, ledwo się przebiorę...
- Dobrze. Oddychaj.
- Muszę lecieć - całuję ją krótko i wychodzę z pokoju. Chwila. Krawat.
Wracam się szukając własności.
- Chloeeeeeee.
- Co?!
- Wiesz, gdzie mój krawat?
- Wiem.
- A więc kochanie mogłabyś mi go dać?
- Nie. - odpowiada spokojnie.
- Dlaczego? - jęczę.
- Sam sobie go poszukaj - dostrzegam kawałek materiału wychodzącego z gumki jej majtek.
Kręcę głową i klękam na łóżku. Całuję ją w usta i schodzę niżej. Składam krótkie pocałunki ma jej płaskim brzuchu i zębami wyjmuję krawat.
– Będę miał mile skojarzenia '- mówię, gdy mi go zawiązuje.
- mógłbyś zostać dłużej - wyrzuca mi i kończy.
- Nie mogę. Spotkanie z jakąś Tiffany.
- jaką przepraszam Tiffany?
- Gdybym sam wiedział. Jakaś projektantka.
- młoda?
- Chyba - Podnoszę się poprawiając marynarkę.
- Harry.. - podchodzi do mnie powoli. Sięga po moją dłoń i z cwaną miną wsuwa ją do swojej bielizny.
Widzę, że zrobi wszystko abym tylko został. Całuję ją w usta. Ale jak zostanę, to nie wyjdzie moja niespodzianka. Na szczęście ona bardzo łatwo dochodzi do pełni rozkoszy, wiec nie będzie problemu. Stoi przede mną, a Moja dłoń masuje jej kobiecość. Nie Odrywam się od jej ust.
- No chodź.. - wzdycha.
- Ale to bardzo ważne spotkanie - wsuwam w nią palec wskazujący i środkowy.
- Proszę..
Wyjmuję telefon ze spodni, nie zaprzestając pieszczot.
- Victoria?
- Tak panie Styles?
- Przełóż spotkanie z panią Wesley za godzinę.
- przełóż je na jutro - mówi do telefonu Chloe.
- Na jutro - potwierdzam, całując jej szyję.
-Tak panie Styles. - mówi blondynka.
- Też tak powinnaś czasem grzecznie odpowiadać - rzucam telefon na szafkę i Pcham dziewczynę na łóżko.
- Patrz, a jednak nie mówię. - ciągnie mnie na siebie.
Rozwiązuje mój krawat, który zaraz gdzieś ładuje. Rozpinam koszulę, całując dekolt brunetki.
- Chyba mi przeszło..
- Wiesz, że zdążę umówić to spotkanie od nowa?
- Nie chce żebyś kiedykolwiek na nie szedł.
- Czy ty jesteś zazdrosna? - zahaczam o jej majtki, których zaraz nie ma.
- A jak tak to wyślesz kogoś innego?
- Postaram się.
- Więc ok.
Śmieje się i spędzam z nią cały poranek w łóżku. W końcu trzeba wstać, wiec ubieramy się i wychodzimy z domu. Prowadzę ją do auta, aby nie Wywróciła się na lodzie.
Otwieram drzwi od auta, a później sam Wsiadam . Jedziemy do centrum, gdzie ma kupić sobie najpiękniejszą suknie na bal.
Chloe nic nie rozumie i cały czas próbuje coś ode mnie wyciągnąć.
- Jest przyjęcie charytatywne tak? Chcę, żebyś wyglądała jak najlepiej.
- Mam dużo Sukienek których nawet na sobie nie miałam.
- Ale to ma być suknia. Misiu, nie kłóć się ze mną tylko wybieraj.
- No dobrze..
Uśmiecham się do niej i wchodzimy do markowego sklepu. Chloe bardzo trudno jest się zdecydować. Cały czas ma jakieś wątpliwości.
A ja zaintrygowany bawię się kluczykami od samochodu.
Brunetka bierze kolejną serię do przymierzalni.
- Litości - Odchylam głowę do tylu.
- oj cicho.
- Przymierzaj.
- robię to.
Poprawiam się na fotelu i bawię kluczykami.
- i jak? - staje przede mną
- Idealnie...
- poprzednio też tak mówiłeś.
- Naprawdę ładnie.
- tez mi się podoba..
- Czerwona..mrau.
- zabawne.. - wybór pada na tą suknie i to właśnie z nią wychodzimy.
- Gdzie teraz kotku? - pytam. -
- lody?
- No to chodźmy.,
Idziemy do cukierni. Kupujemy lody, chociaż to nie ta pora. To jest zdecydowanie cos co kocha chloe. Mogłaby je jeść na śniadanie, obiad i kolację.
Całuję jej czoło i jedziemy do domu. Mała wybiera mi koszulę, krawat.
Trochę zamieszania jest przy tym balu.
Ale wszystko jest dobrze zorganizowane. Chloe idealnie się prezentuje na przyjęciu. - Mogę prosić do tańca?
Posyła mi uśmiech i podaje swoją dłoń. Przyciągam ją i zaczynamy tańczyć. Wokół nas jest jeszcze parę innych par
- Pięknie wyglądasz - moja ręka przesuwa się po jej plecach. Ma odkryte.
- mówiłeś już.
Uśmiecham się do niej i całuję jej usta.
- Harry.. - odsuwa się rozglądając. Jej policzki są całe różowe.
- Ciii - przygryzam jej wargę. - Mam coś specjalnego dla ciebie.
- co takiego?
- To później. - składam pocałunek na jej szyi.
Kiwa głową i opiera ją na moim ramieniu. Pracownice na nią patrzą. Zazdroszczą.
Później przychodzi czas na moje przemówienie i toast. Wszyscy biją brawo.
W końcu nudzi mnie to. Muskam co chwila szyję Chloe. To zdecydowanie zawstydza brunetkę. Odpycha mnie ganiąc wzrokiem.
- Skarbie..- mówię stanowczo.
- ludzie się patrzą.
- To Tiffany - dyskretnie wskazuję na wysoką blondynkę.
- ładna - mruczy z przekąsem.
- Ładna. Ale tu jest ładniejsza - moja ręka zsuwa się na jej pośladki.
- Harry do cholery.
- Chodź - prowadzę ją do windy.
- a goście?
- Bawią się - Obejmuję ją ręką i Naciskam odpowiedni przycisk.
Pięć minut później jesteśmy w moim gabinecie. Przyciągam ją i wpijam się w jej słodkie usta. Za chwilę przypieram ją do ściany.
Ta zdziwiona oddaje pocałunek kładąc dłonie na moim torsie.
- I jeszcze taka seksowna - mruczę odrywając się na moment.
- sukienka głupku.
- Sukienka to nam przeszkadza. I jeśli już to panie Styles - łapię biodra dziewczyny. Odwracam ją do siebie. Całuję kark Chloe. Oddycha coraz szybciej. Między nami tworzy się gorąca atmosfera. Składam kolejne pocałunki na jej ramionach i Zsuwam sukienkę.
- przecież nie..
- Nie co?
- nie zrobimy tego tutaj.
- Zrobimy.
Widać że jest zmieszana.
- Harry no weź..
- Kładź się na sofie.
- w gabinecie?
- Tak. Kładź się. - patrzę na nią z pożądaniem.
- Harry jak wrócimy..
- Kładź się. Chcę cię tu i teraz.
Jej policzki ponownie nabierają kolorów gdy spełnia to co mówię.
Zdejmuję marynarkę i krawat. Spodnie Rozpinam. Podpierając się na ręce, zwisam nad nią. Moja dłoń pociera jej znaczenie ud bardzo powoli.
- dalej uważam że to nie jest odpowiednie miejsce.. - słyszę.
- Chloe - zamykam oczy. Spokój. - Będę miał dobre wspomnienia - Naciskam jej kobiecość.
- o matko - jej klatka wyrywa się do góry.
Całuję zachłannie jej usta. Brakuje nam tchu. Wsuwam rękę do jej majtek. Moje palce zagłębiają się w jej ciepłym wnętrzu.
- Harry.. - zaciska nogi na mojej ręce.
- Musisz być mokra. Zrobimy to dzisiaj inaczej.
- co? - jej oczy zwiększają swoją wielkość.
- są różne pozycję.
- przecież przez ciebie zaraz skończę.. - dyszy.
- Spróbuj tylko - warczę i zabieram rękę. Gwałtownie ściągam jej dolną część bielizny. Prowadzę ją do biurka. - Oprzyj ręce i Pochyl się.
Brunetka chwile wacha się jednak wykonuje moje polecenie. Całuję ją po plecach. Dwa palce wsuwam do jej ust. A potem powoli wkładam je od tyłu do kobiecości.
Łokcie dziewczyny uginają się i ta w ostatniej chwili łapie równowagę. Jęki opuszczają jej rozchylone wargi.
Jest idealnie ciasna.
- Kochanie, zaczęłaś brać tabletki?
- T-tak jak prosiłeś..
- Nie bój się maleńka.
Kiwa głową nerwowo podrygując nogami. Zsuwam bokserki i łapię jej biodra. Powoli wchodzę w dziewczynę od tyłu.
Ta wygina się jeszcze mocniej i nieznacznie rozszerza nogi. Przesuwam powoli rękę po jej zebrach, aż zamykam ją na jej piersi. Palcem wskazującym i kciukiem lekko Zaciskam wrażliwe miejsce.
- o Boże! - wyrywa jej się krzyk.
Uwielbiam w niej być. Uwielbiam ją rozpychać. Zaczynam się mocniej i szybciej poruszać. Jej ciało jest dużo bardziej czułe przez wcześniejsze pieszczoty. Nie pozwalam jej dość. Ma to zrobić ze mną. Jęczy coraz głośniej tracąc powoli stabilizację.
- Nie bądź samolubna Chloe - wchodzę mocniej.
- ugh.. - dyszy - nie mogę.. - poprawia ręce na biurku.
- Kochanie.
- już Harry..
Zwalniam tempo. Wykonuję koliste ruchy w niej. Czuje jak blisko jest brunetka.
- Jak bardzo mnie pragniesz poczuć?
- ogromnie... Jak niczego innego.
- A jak mnie kochasz? - wychodzę z niej powoli, a wbijam się mocno. - Lubię cię rżnąć. Tak, dla odmiany.
- ja też - mówi przeciągle - dla odmiany - powtarza
- Krzycz. Nikt nie usłyszy. - ściskam mocniej jej piersi.
- Harry! - jej nogi zaczynają drżeć - O Boże! Taaak!
Wybucham w niej, ciężko oddychając. Brunetka opada na biurko szybko łapiąc każdy oddech.
Daję jej odpocząć. Mój aniołek. Ubieram się i poprawiam w dużym lustrze. Potem wracam do Chloe. Odwracam ją i kładę na blacie.
- Harry.. nie dam rady.. - jej oddech nadal nie jest do końca unormowany.
- Ciii - wyciągam z kieszeni kulki Gejszy. To łańcuszek kuleczek, które wkłada się kobiecie aby ją stymulowały przy każdym jej ruchu. Wsuwam je w kobiecość Chloe.
- co to? - jej nogi automatycznie się złączają.
- Niespodzianka.
- nic nie czuje prócz twojego dotyku i czegoś, że po prostu tam jest.
- Później będziesz czuła.
- Później czyli Kiedy?
- Idziemy na kolacje. - podaję jej suknie, a majtki Chowam do kieszeni.
- Oddaj mi t.. - przerywa gdy do mnie podchodzi - Co to za ustrojstwo?
- Profesjonalnie? Kulki Gejszy.
- Jezu, przecież ja tak nie zejdę..
- Idziemy.
-nie ma mowy Harry. Nie bez bielizny i z tym w sobie.
- Bielizna ci nie potrzebna. Nie dyskutuj. - Obejmuję ją i wychodzimy.
Widzę po niej że teraz już nie może narzekać na brak odczuć. Uśmiecham się nonszalancko , wprowadzając ją na salę.
~ Chloe~
Zostaje posadzona na swoim poprzednim miejscu. Cały czas czuje jak te piekielne kulki poruszają się we mnie co doprowadza mnie do szaleństwa.
Zaciskam mocno uda. Jestem nieco obolała, a to mnie zaraz doprowadzi do orgazmu.
Zagryzam wargę mordując wzrokiem Harry go. Musze się tego pozbyć. Tak. Zdecydowanie je sobie wezmę i wdrążę w moją codzienność, ale teraz musze je wyjąć.
Mężczyzna obejmuje mnie jednak ręką. To znaczy opiera ją na krześle.
- Chyba skorzystam z łazienki.. - mowie do niego cicho. -.. makijaż i te sprawy.
- Jeśli je wyjmiesz to będę wiedzieć i wtedy pożałujesz - muska moją skroń.
- Ale.. - brakuje mi słów.
- Kochanie.
Wstaje, przepraszam innych i kieruje się drogą tortur do łazienek.
Czuję jak kulki się we mnie ocierają. O każde wrażliwe miejsce, w których był przed chwila Harry.
Wchodzę do kabiny i w niej staje. Nie dam rady, ale nie chce mi się użerać z Harrym. Chce iść w domu po prostu spać. Wychodzę zrezygnowana ale zatrzymuje się w pół kroku. Nie dam rady. Wracam i je wyciągam. Nie dowie się.
Ale przez to dochodzę, bo ocierają gdy sznureczek wysuwa się gwałtownie ze mnie.
Zagryzam wargę mordując się, by nie jęknąć. Udając wracam na salę.
Harry znów opiera rękę na krześle. Patrzy na mnie kątem oka, ale odzywa się dopiero po 15 minutach.
- Masz wypieki na twarzy. Wracamy do domu.
- Jest gorąco - nagle chce zostać dłużej.
Wstaje i podaje rękę gościom. Prowadzi mnie do wyjścia. Louis pod nas przyjeżdża.
Wsiadam do auta i odchylam głowę do tyłu.
- Własność poproszę - wyciąga rękę.
- przecież wiesz gdzie jest - upewniam się że tego nie sprawdzi.
- W twojej torebce kochanie, nie graj ze mną bo nie dam ci spać do rana.
- Wyrzuciłam - poddaje się.
- Nie ładnie. - kręci głową. - Louis, przyspiesz. Mamy tylko pół nocy - opiera rękę o drzwi.
- Harry daj spokój.. - Proszę.
- A słuchałaś mnie? chciałem dla ciebie dobrze.
- Ale mi było za dobrze. Między ludźmi - mówi z wyrzutem.
mówię
- To co?
- Gówno.
- Grzeczniej Chloe - dojeżdżamy do domu.
- dzięki Lou – mruczę, gdy wychodzimy z auta. Harry otwiera drzwi i wpuszcza mnie. Od razu idę na górę do sypialni. Chce spać i koniec.
O dziwo kładziemy się do łóżka tak po prostu. Przyciąga mnie i zasypia my.
Dopiero następnego dnia przeżywam orgazm za orgazmem. Harry stoi za moimi plecami pod prysznicem.
Uspokajam oddech podpierając się by nie upaść.
- Dalej chcesz szybko dochodzić? - bierze moją dłoń. Całuje ją. - Odwroc się Chloe.
Robię to powoli i skanuje wzrokiem jego twarz.
- Uklęknij,
Odgarniam sobie włosy z twarzy i upadam na kolana.
- Zrobisz to? - pyta głaszcząc mój policzek.
Podnoszę się na kolanach i zaczynam całować linie V mężczyzny. Schodzę coraz niżej. Brzuch boli mnie z nerwów ale staram się to zignorować. On daje mi tyle przyjemności i przecież go kocham. Chce mu to dać.
Robię to trochę niezdarnie. Powoli biorę do ust męskość Harryego. Mój język oplata główkę członka.
– Spokojnie - mówi Harry Wplatając palce w moje włosy.
Ręce kładę na jego biodra zaczynając poruszać głową. Słyszę jak mruczy, a potem pojękuje. Czyli robię to dobrze.
Zaczynam działać pewniej i szybciej.
Ciągnie bardziej za moje włosy.
- Mała...- wypuszcza powietrze z ust.
W myślach jestem z siebie dumna. Wbijam paznokcie w jego udo.
- Kotku - jęczy głośniej. Czuję pierwsze krople jego spełnienia, a potem wybucha oddychając nierównomiernie.
Z początkową trudnością wszystko udaje mi się połknąć. Oblizuje wargi wstając powoli.
Uśmiecha się i całuje moje usta.
- Dziękuję.
-nie było najgorzej czy jakoś tak..?
- Dobrze cię Pieprzyc w usta.
Zagryzam wargę słysząc to. Jego komentarze i uwagi czasem na prawdę mi się podobają.
Muska moje usta. Bierze płyn i myje moje ciało, a potem włosy. Śmieje się myjąc w tym czasie jego.
Wynosi mnie z łazienki, ubraną w koszulę nocną. Sam ma spodnie dresowe. Kładziemy się do łóżka. Wtula się w moje ciało.
- Kocham cie.. - szepcze bawiąc się jego włosami.
- Również cię kocham.
Uśmiecham się słysząc to. Nie oczekiwałam odpowiedzi.
Słyszę tez jak jego oddech się uspokaja i zaczyna zasypiać. Więc idę w jego ślady. Mój sen przerywa krzyk. Harry zaciska palce na kołdrze, a jego twarz wyraża ból.
- Harry.. - staram się go obudzić.
Nawet zęby ma zaciśnięte. Widzę po linii jego szczęki. Znów koszmar.
- Harry.. - poruszam jego ramieniem mocniej.
Łapie mój nadgarstek mocno trzymając, aż otwiera oczy zdyszany. W jednej chwili mnie puszcza i zakrywa twarz dłońmi.
- przykro mi.
- Nie ważne.
Przytulam się do niego mocno. Całuje mnie w skroń i trzyma w ramionach. Na swojej skórze czuję łzy, ale nie swoje.
To smutne i bolesne widzieć go w takim stanie. Te koszmary to pewnie przeszłość.
Biorę jego twarz w dłonie. Przykładam usta do jego i spokojnie oddycham.
Patrzy mi w oczy. Są załzawione.
- Jestem przy tobie..
- Nie pozwól mi być jak on...
- Cicho.. - delikatnie go całuję.
Ledwo wyczuwalnie oddaje pocałunek.
- Spij - szepcze.
- Będziesz obok? - jest przerażony.
- Obiecuje.
Zamyka oczy. Przytula mnie i zasypia.