niedziela, 6 lipca 2014

Rozdział 2



Wychodzę zła z kasyna ojca. Dlaczego do cholery nie mogę być niezależna? Robi wszystko by trzymać mnie blisko siebie jak jakąś pięciolatkę. Dużo razy powtarzam mu, że jestem dorosła. Że mam te 18 lat i mogę za siebie odpowiadać. Nie zgadza się, abym nawet sama zamieszkała. Ostatnio łaskawie wyrobił mi kartę bankową…
Co z tego jak sama nie mam jak zarobić gdyż mi nie pozwala a on daje mi limit na śmieszną kwotę. Tak najlepiej. Wszystko kontrolować. Idę zła chodnikiem. Czuję na sobie czyiś wzrok. A tak. To pewnie tego bruneta, który łobuzersko opiera się o lamborghini. Mam ochotę wywrócić oczami ale rezygnuje dalej idąc przed siebie. Podpieprze ojcu kasę, kupię bilet i tyle mnie kurwa będzie widział, zgred stary.
Moje rozmyślenia przerywają czyjeś ręce. Zostaję podniesiona i przerzucona przez ramię.
- Hej! - to słaby dowcip czy patent na podryw.
- Porozmawiamy później – otwiera mi drzwi i wsadza do czarnego samochodu.
Po chwili do mnie dołącza i rusza.
- Co je.. ojciec cię przysłał?! Powiedz mu że nie mam najmniejszej ochoty mieć z nim cokolwiek wspólnego!
- Cudownie. Bardzo się z tego powodu cieszę, więc mi pomożesz – posyła mi uśmiech i opiera rękę za moim fotelem, wykręcając auto.
- kim do cholery jesteś? - nie znam tego faceta.
- Harry Styles – dobra, jednak znam. Gość ma tu wszystko.
- Znam cię - wypalam.
Prycha pod nosem i przyśpiesza się. Nie odzywa się słowem do końca drogi, a parkuje pod willą.
Marszczę brwi. Nic z tego nie rozumiem.
- Po co mnie tu wziąłeś? A właśnie to jakby... porwałeś. - zaznaczam.
- Pomożesz mi, a ja ci zapłacę.
- Zdajesz sobie sprawę jak to brzmi?
- Dziewczyno, gdybym chciał seksu to bym nie szukał małolat. A teraz idziemy – bierze mnie za rękę i ciągnie do wejścia tego wielkiego domu. W salonie zauważam tego blondyna co ze mną tańczył i trzech innych mężczyzn. Pomieszczenie jest jeszcze bogatsze niż w moim domu. Jak ja przepraszam mogę pomóc pięciu dorosłym facetom. Czuje coraz większy niepokój.
- Usiądź – Harry pcha mnie lekko na fotel.
Sam staje za kanapą gdzie siedzą jego koledzy.
Chce zadać kolejne pytania ale jakoś żadne nie chce opuścić moich ust.
- Dasz nam kody. -- mówi blondyn.
Marsze brwi. O jakie do cho... Kasyno. Po co im... O Boże. W jak duże gówno się wpakowałam?
Patrzę na nich wszystkich po kolei. Mówią poważnie.
-Nie znam ich.. - wyduszam z siebie.
- Owszem znasz - Harry powoli do mnie podchodzi.
- Nie, naprawdę.
- To poznasz.
- Nie powie mi. Nie jest głupi - ja chce do domu.
- A kto ci każe pytać? - chodzi wokół mnie.
- Więc jak mam się niby dowiedzieć?
- Poszukasz. Rozejrzysz się. Lub też zrobisz tak, aby kasyno nie było zamknięte chociaż powinno być.
- Dobra..
- Ona rzeczywiście chce się odgryźć na ojcu. - mówi do bruneta o niebieskich oczach.
- Skąd wy... no tak. Na prawdę mi zapłacisz?
- Naprawdę. Dotrzymuję słowa.
- Ile?
- 100?
- Słucham?
- Czy 100 ci odpowiada?
- Chyba.. - moje położenie nie bardzo pozwala na kaprysy.
- Dobrze. Więc najpierw dostaniesz 50 tysięcy, a po wykonaniu resztę…
- To już? Mogę iść..
- Nie. Zostajesz tu.
- Co? Nie, przecież mam..
- Co masz?
- poszukać..
- Tak. Ale będziesz na razie mieszkać tu.
- Nie ma mowy. Nie! - wstaję gwałtownie.
Harry gwałtownie łapie mnie za nadgarstki i przyciąga do siebie. Jego oczy są bardzo ciemne.
- Zostaw.. - prawie piszczę.
- Jestem miły. Możemy się dogadać, ale jak będziesz słuchać. Skoro powiedziałem, że zostajesz tutaj to tutaj zostajesz – mówi chłodno.
- Bo muszę cię mieć na oku. Dzwoń do tatusia i powiedz, że jesteś u koleżanki.
- Nie jesteś fair. Skoro się zgodziłam, a ty coś kręcisz. - wyrywam swoje dłonie.
- Po prostu się obawiam, że chcesz nasz oszukać.  Jak masz na imię?
- Nie. - siadam na swoim poprzednim miejscu. Tak bardzo nie chce tu być.
- Niall, jak ona ma na imię.
- Chloe.
- A więc Chloe – patrzy na mnie. – To tylko trzy dni. No chyba, że zejdzie ci dłużej.
- Jak do cholery mam się dowiedzieć będąc tu? - banda debili.
- Nie będziesz tu cały czas.
- Świetnie..
- Chodź – łapie mnie za rękę i prowadzi do pokoju na górze.
- Trochę jak w burdelu, tylko bardzo luksusowym - mruczę rozglądając się.
- Tak to porównujesz? Przecież cię nie wykorzystuję seksualnie. - puszcza mi oczko. - Tu masz łazienkę - wskazuje na drzwi. - Dasz sobie radę. Jak chcesz jeść, to na dole masz kuchnię.
- Miałam na myśli wygląd. Masa drzwi wszędzie.
- Śpij dobrze – mówi i wychodzi.
Ta sypialnia jest w kolorze czerwono czarnym. Ściany są jak krew, a meble bardzo ciemne.
Nie marnuję czasu. Wyciągam telefon. Jest zasięg!
"Harry Styles chce kody do blokad tato. Wiesz gdzie mieszka. Byłeś tu. Chyba zostałam porwana. Przepraszam. Kocham Cię. "-wysyłam wiadomość i po uzyskaniu raportu doręczenia chowam go z powrotem do spodni.
Siadam na łóżku głęboko oddychając. Poradzę sobie...


~~~~~~*~~~~~~~
Hej. O matko, początek i tak dużo komentarzy. Oby tak dalej! :) 
Zapraszam serdecznie na bloga koleżanki. Świetnie pisze! http://angel-fanfiction-poland.blogspot.com/

10 komentarzy:

  1. Cudny,oby tak dalej. :)
    Czekam na następny. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Trochę krótki. Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super <3 czekam na nn :*
    Zapraszam do mnie...
    http://punk-onedirection-fanfiction.blogspot.com/
    http://hellobaby-onedirection-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny!
    Nie mogę się doczekac następnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. ,,- Trochę jak w burdelu, tylko bardzo luksusowym...''
    Dziewczyno rozwaliłaś mnie tym xd
    Świetny rozdział ;***

    OdpowiedzUsuń