piątek, 25 lipca 2014

Rozdział 7

Otwieram oczy i szybko ponownie je zamykam. Mam dość. Cały dzień spędze w łóżku i pierdole Stylesa i cały świat.
Boli mnie głowa. To pewnie od tej wishkey. Leżę w łóżku bardzo długo, aż drzwi się otwierają.
- O 17 masz być gotowa. Idę do pracy, a później zabieram cię na bankiet.
-Nigdzie nie idę - przewracam się na drugi bok.
- Idziesz. O wiesz, chyba przed pracą się rozerwę - czuję jak mnie podnosi.
- Harry zostaw.
- Nie. Ja się nie będę powtarzał Chloe. Prosiłem słuchaj - mówi poważnie.
- Miałeś iść - czuję ścisk w brzuchu.
- Miałaś słuchać. Ile potrzebujesz dowodów?
- Idź już. - wiercę się w jego ramionach.
- Będziesz gotowa na 17. Powtórz - mówi do mojego ucha. - Nigdy nie chciałem więcej, póki nie poznałem ciebie - szepcze i opuszcza mnie na podłogę. Później wychodzi.
Stoję w miejscu w złym humorze. Nie pozwolę sobie ani trochę go polubić.
To się dzieje tak...To takie nie realne. Porwanie. On. Furia. Wszystko w mojej głowie próbuje znaleźć odpowiedź.
Swoją drogą to chyba nie jest taki straszny. Nie żebym narzekała ale jedynie dużo gada. Ale dobrze. Niech tak zostanie. Niech mu się wydaje że jest straszny. Choć czasem jego oczy mnie paraliżują.
Schodzę powoli na dół. Zatrzymuję się na połowie schodów. Nie pamiętam co było w tam tym pokoju. Jednak wiem, że były dwie duże komody. Raczej ubrań tam nie ma. A gdybym to sprawdziła?
Przechodzę korytarzem do ostatnich drzwi. Chcę je otworzyć, ale okazują się zamknięte. Tupie nogą zła. Jakoś je otworze.. Myślę zagryzając wargę. Nie mam tu nawet jak wsuwki wsunąć. Dlaczego je zamknął? Przecież to zwykła sypialnia.
Poza tym jestem tylko ja. Co mogłabym mu tam zrobić? Jego sypialnia! Może znajdę tam klucz. Idę do jego pokoju i zaczynam szukać. Gdzie on mógł dać klucz?
Pod poduszkami na idealnie pościelonym łóżku nic nie ma. W szafkach, które są praktycznie puste. Garderoba? Na pewno nie. Musiał go wziąć ze sobą.
- Oj no weź gościu.. - mówię zamykając drzwi.
Schodzę do kuchni. Wyjmuję z szafki miskę, aby zrobić sobie mleko z płatkami.
- Też chcę - Louis zabiera mi naczynie.
- oddaj.. A z resztą.
- Powiem ci, że nieźle wyglądasz – przygląda mi się. – Zero siniaków. Elaine nie miała tyle szczęścia.
Elaine (Keira Knightley)
-Co takiego?
- Elaine. Była uległa. Nie, nie zabił jej. Ale na tobie musi mu zależeć.
- Nie wierzę że bil kobietę.
Louis krztusi się mlekiem. Potem dziwnie uśmiecha.
- Jak wpadł w furię.
- Bez przesady - mówię i zaczynam jeść.-Louis?
- Ja za dużo gadam - mruczy do siebie. - Nie powinnaś tego wiedzieć. No co?
-Co jest w ostatnim pokoju?
- Czytałaś Greya?
-Wiem tyl... O Boże.
- Nie no bez przesady. - uspokaja mnie. - Ale tak. To lubi Harry.
- Jezu ja się muszę stąd wydostać..
- Nie da rady - kończy jeść i wstawia talerz do zmywarki.  - Ale seks jest przyjemny mała.
- Nie mów do mnie. Błagam.
Śmieje się i znika w salonie. Mam jeszcze sześć godzin.
Nie chce z nim nigdzie iść, ale wiem że się zdenerwuje, ale będzie chciał wyjść więc mnie zostawi. Lub też przerzuci przez ramię i wyniesie z domu.
Ale jeśli będę kompletnie nie gotowa. Nie zrobi tego. Jest zbyt szanowanym człowiekiem. Jedno wiem na pewno. Nie wypuści mnie. To walka z wiatrakami. Idę Zrezygnowana do siebie i rzucam się na łóżko. Patrzę w podwieszany sufit.
Uderzyłby mnie? Przecież.. To poważny biznesmen. Nie bawi się w takie rzeczy ani nie krzywdzi. Ale ten chłopak w clubie.. Prawie go zabił. W ogóle nie panował nad sobą.
W końcu decyduje się na moją starą sukienkę i płaskie buty. Będę gotowa ale nie mam zamiaru się starać.
Schodzę na dół, gdy słyszę że Harry wrócił. Mężczyzna omija mnie i idzie się przebrać. Czekam, może akurat się zatrzaśnie w pokoju.
Wraca w garniturze. Jak dopiero zdjęty z wystawy. Bierze mnie bez słowa za rękę i wychodzimy z domu. Otwiera drzwi od mercedesa. Chwila, ostatnio było lamborghini.
Ale co się dziwić. Ma kasy jak lodu to i pewnie sto różnych aut.
- Będzie tam twój ojciec wiesz? Ale i tak ci się nie uda mu nic powiedzieć.
- Przecież do cholery zniknęłam.
- Nie. Wyprowadziłaś się do mnie.
- O czym nie wie i w ogóle na pewno by na to nie pozwolił.
- Owszem wie.
- trzymał mnie pod kloszem jak tylko.
- Skarbie - śmieje się. - Ja przekonam nawet Obamę.
- Spieprzaj. - patrzę przez okno.
Przenosi dłoń na moje kolano i mocno ściska.
- Może gwałt nie będzie taki zły.
- Nie mów tak nawet - strącam jego rękę przestraszona.
- Przynajmniej się przymkniesz i przestaniesz mnie drażnić. A no i w końcu zrozumiesz, że masz mnie słuchać i to ja rządzę.
- Tak, mówiłeś już. - przymykam oczy.
- A kiedy to do ciebie dotrze? - słyszę jak wzdycha.
- Nie masz takiego prawa.
- Mam.
- Nie Harry. - stajemy przed luksusowym lokalem.
- Mam. Spróbuj się źle zachować, a przełożę cię przez kolano - mruczy i wysiada.
Otwiera mi drzwi.
- Ale jesteś papuga, podobała ci się książka? - ignoruje jego rękę i idę do wejścia.
Ciągnie mnie do siebie.
- Książka została wydana w tym roku. Ja praktykuję od trzech.
- Więc udzielałeś wywiadu. - mówię poważnie.
- Być może nie ja jeden lubię kontrolę.
- Ludzie są widocznie popierdoleni. Nie jesteś jedyny. - zgadzam się.
- Wiesz co? Nie lubię gadać. Dzisiaj po prostu zrobię. A teraz wchodź.
Przełykam ślinę z nerwów. Bez przesady. Muszę bardziej kontrolować swoją buzię. Wnętrze jest bardzo bogate czego się spodziewałam. Robi wrażenie. Żyrandole z diamentów. Lodowe rzeźby. Szklane stoły. Masa ludzi elegancko ubranych. Harry obejmuje mnie w talii i wita się z rożnymi osobistościami.
Nie sile się na choćby grzecznościowy uśmiech.
- Wyglądasz gorzej niż na stypie. Zachowuj się ładniej - podaje mi kieliszek.
- Nie mam ochoty na alkohol.
Widzę jak bierze głęboki oddech. Uśmiecha się, ale w oczach ma lód.
- Po prostu dziękuję - poprawiam się. Trzeba się ratować.
Obejmuje mnie jeszcze mocniej. Podchodzi mój ojciec.
- Tata..
- Cieszę się, że wybrałaś dobrego kandydata.
- Fajnie że chociaż ty tak uważasz - i właśnie strzelam sobie mentalny policzek.
- Nie przejmuj się zdaniem innych - uśmiecha się.
Harry pochyla się do mojego ucha.
- Zamknij się zanim będzie za późno - syczy.
- Jesteś tu z Melissą? - pytam.
- Nie.
- Nie? - Pewnie ma nową dupe.
- Nie. Dzisiaj sam. Harry dobrze robić z tobą biznesy.
- Panie Styles - Mężczyzna, który mnie obejmuje mruży oczy.,
- Jesteście tacy podobni. - mruczę.
- Zaraz wracamy – Brunet bierze mnie za rękę i wyprowadza z Sali głównej.
Stajemy w korytarzu, a on przypiera mnie do ściany. Pochyla się nade mną. Ręką łapie dość mocno mój podbródek, a później gwałtownie i namiętnie całuje w usta. Powstrzymuje się od czegokolwiek i stoję w bezruchu.
- A teraz tak. Idziesz tam i udajesz szczęśliwą. – odrywa się ode mnie, oblizując wargę. – Nie prowokuj mnie. Czy ty możesz chociaż raz do cholery posłuchać?! – unosi brew. – Czy tobie kurwa trzeba wpierdolić, żebyś zrozumiała?! Bo już nie wiem co na ciebie działa, ale coś na pewno!
- Przy tobie pewnie każda udaje - dopiero po chwili zdaje sobie sprawę jak to zabrzmiało - Okay.
- Nie martw się. Dwie godziny i nie będziesz musiała udawać.
Zabiera mnie z powrotem na salę.

~~~~~*~~~~~~~~
Hej. Rozdział chciałam dodać już dwa dni temu, ale niestety internet ma swój limit i spowolnił się. On dalej jest wolny, lecz czekałam cierpliwie aż blogger się załaduje i dodaję rozdział. 
Boże jak mnie to wkurwia. Nic nie mogę zrobić. 
Godfather już napisane :D Niedługo szablon zrobiony będzie. Blog i zacznę dodawać nową historię. Wczoraj zrobiłam zwiastun do nowego opowiadania. Obssesion. Niestety na YT nie załaduję, bo jak już wspominałam NET.
ZAPRASZAM WSZYSTKIE LS NA MOJĄ STRONKĘ, KTÓRĄ PROWADZĘ Z KOLEŻANKĄ :)
nie jesteś ls? Nie hejtuj :)

13 komentarzy:

  1. Wszyscy takie krótkie kom dali a ja Cię pociesze i napisze długi.
    Rozdział jest mega super zabójczo świetno-cudowny. :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Już nie mogę się doczekać następnego. :-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm...
    W sumie to nic dodać nic ująć. Jest idealny pod względem fabuły i wgl można się przyczepić aby do długości ponieważ rozdział tak mega wciaga, że nie wiadomo kiedy i juz koniec...

    OdpowiedzUsuń
  4. :* <3 Na niektóre cuda nie ma słów ;

    OdpowiedzUsuń
  5. Co on taki brutalny. Śiwetny rozdział. Ola k ♥

    OdpowiedzUsuń