poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Rozdział 21

Siedzę z chłopakami w jednym z pokoi w naszym nowym domu. Jest na piętrze naprzeciwko sypialni. Pokój dla mojego dziecka zrobię ja. No, a oni mi pomagają. Zaczynamy od malowania. Rozkładamy folię na podłogę.
- Dobra, który kolor? - staję nad czterema kubłami.
- Niebieski - mówi Niall.
- To będzie diablica jak matka - wtrąca Tomlinson. - Różowy.
- Diablica? - śmieje się Liam.
- W łóżku to ona jest jeszcze lepsza - gwiżdżę. - Ale nie wiadomo czy to będzie dziewczynka.
- Niebieski może być i dla dziewczynki.
- Blondyn ma rację, robimy jak mówi.
- Zawsze mam rację. - wstają i zaczynają malować.
Jest z tym oczywiście zabawa. Przecież to są dzieci tylko już dorosłe. Z malowaniem pokoju schodzi cały dzień. Mebelki są już zamówione i nimi zajmujemy się dzień później. Rozkładamy je i skręcamy. Przy pomocy Louisa, muszę wzywać karetkę bo rozciął rękę. Tydzień później mamy wizytę u lekarza. Siódmy miesiąc kończy się prawidłowo. Mimo wszystko nie chcemy wiedzieć jaka to będzie płeć. Chcemy, aby była to niespodzianka.
Chloe dalej nie wie jaka była moja rodzina. I nie wiem czy jestem gotów jej powiedzieć. Boję się, że będę taki sam. Że zdenerwuję się i…Nie chcę nawet o tym myśleć. To byłaby tragedia.
Obejmując dziewczynę, wychodzimy z kliniki. Rozmawiam przez telefon, otwierając jej drzwi od samochodu.
- Tak, zaraz będę. – mruczę. – No kurwa nie latam jasne?!
Dziewczyna upomina mnie wzrokiem i wsiada.
Opieram rękę o dach bentleya. Blondi nawija mi, że jest ważne spotkanie i na mnie czekają. I niech czekają dalej.
- Zaraz kobieto.
- Harry chodź to będziesz szybciej. - słyszę.
- Ale mnie się nie śpieszy - rozłączam się i wsiadam do środka. - Ja ustalam warunki, nie oni - rzucam telefon do schowka, a potem ruszam. Jedziemy do firmy. Omijam korek skrótami. Jezu, jeszcze akcję dzisiaj mam. Pomagam narzeczonej wysiąść i idziemy do budynku. Łapie się mojego ramienia i idzie obok mnie. Staje jak wryty gdy przed swoim biurem widzę znajomą dziewczynę. Łapie się mojego ramienia i idzie obok mnie.
Wchodzimy do mojego biura.
- Tu sobie usiądź kochanie, poczytaj gazetę, a ja się po wkurwiam na pracowników dobra?
- przestań przeklinać.
- Yhym, tak, tak - biegam po gabinecie szukając dokumentów. Zabiję tą sekretarkę.
W końcu wszystko mam i wychodzę.
- Jestem. Wybaczcie spóźnienie, byłem u ginekologa.
Spotkanie przebiega o dziwo bardzo płynnie i spokojnie. Wracam do Chloe zadowolony. Klękam przy niej i całuję jej brzuch.
- wszystko w porządku?
- Jasne. Jak się czujesz?
- bardzo dobrze.
Zadaję to pytanie codziennie wiele razy. Stało się mottem chyba.
 - Na pewno? Skarbie, wczoraj trochę wariowaliśmy - jak można nazwać tak ostry seks.
- Wszystko okay - odpowiada z lekko różowymi policzkami.
- Oj skarbie. Wariuję przy tobie.
Pochyla się i Całuje mnie kładąc dłoń na moim policzku. Jest taka urocza, gdy się zawstydza. Przygryzam jej wargę uśmiechając się.
- jesteś już wolny?
- Jestem. Wracamy? Chcesz jechać na zakupy?
- do domu.
- Więc chodź - Obejmuję ją, pomagając wstać.
Wracamy do domu. Chloe od razu opada na kanapie. Schody to teraz dla niej wyzwanie. Uśmiecham się lekko i całuję ją we włosy. Żeby wejść do salonu, trzeba wejść po schodach. Czuje, ze Emily gotuje obiad.
Podaje nam go chwile później.
- Weźmiemy ślub jak urodzisz.
- to dobry pomysł.
Biorę jej dłoń i całuje. Ta kobieta jest dla nas jak chrzestna matka. Kochana Emily. Jest częścią naszej małej rodziny. Po obiedzie Chloe zasypia przed telewizorem. Biorę ją na ręce i niosę do sypialni. Przykrywam ją. Chciała iść na studia. Obiecałem, że pójdzie. Leży spokojnie oddychając. Ciekawe jakie będzie nasze Maleństwo. Nie mogę się go doczekać
~*~
Trzymam dłoń Chloe. Odgarniam włosy z jej spoconego czoła.
- Nie dam rady..
- Dasz kochanie. Jeszcze trochę, wiesz?
- Aaaa!
Jestem przerażony. Ile może trwać poród. W końcu w sali roznosi się płacz. Oddycham z ulgą. Lekarz robi coś orzy Maleństwie.
- gdzie jest? - słyszę Chloe.
- Chwilkę - mówię. Na jej klatkę układają nasze dziecko.
Mamy córkę. Piękną drugą dziewczynę zasłaniającą mi świat.
 Po moim policzku spływają łzy. Łzy szczęścia.
- jest śliczna..
- Tak - szepczę dotykając rączki córeczki.
- Proszę.. - brunetka podaje mi ją.
Biorę ją bardzo ostrożnie. Nie wiem jak. Nie wiem co..Boje się ją skrzywdzić.
Jest taka mała, krucha.. Nie mogę się na nią napatrzeć. Zabierają malutką na badania.
- Dziękuję. - widzę uśmiechniętą dziewczynę.
- To ja dziękuję. Odpocznij. Kocham Cię.
- ja ciebie też.
- Śpij - składam pocałunek na jej ustach.
Chloe z małą wracają do domu tydzień później.
Siedzę w jej pokoju kolejną godzinę. Nie wyjdę. Jak zacznie płakać a nie usłyszę ? Niby są kamerki i elektroniczna niania ale...
-Harry.. - widzę Chloe w drzwiach.
- Słucham kochanie?
- kolacja..
- Nie jestem głodny. Zjem później.
-Harry...
- Kotku - Przyciągam ją.
-hmm?
- Ona jest taka maleńka. Przygotuję wodę i ją wykapiesz.
- Harry myłeś ją już dzisiaj.
- W zasadzie ty to robiłaś. Ja trzymałem wanienke. Boże, ja mam jakąś paranoję.
- masz - wyciąga mnie z pokoju.
- Ale jak się jej cos...
- nic się jej nie.
- No dobrze.
Schodzimy na dół i razem jemy Jestem szczęśliwy. Dobrze, że ich mam.
Spędzam wieczór z dziewczyną. Bierzemy razem kąpiel. Całuję jej szyję.
Odchyla głowę w bok dając mi lepszy dostęp.
- Chcesz wszystko wiedzieć?
- Ufam ci.
- Ale muszę to z siebie wyrzucić.
- Zawsze możesz mi powiedzieć. - odwraca się do mnie.
Wzdycham. Powoli zaczynam jej wszystko opowiadać..
Słucha uważnie i mi nie przerywa. To dla mnie ciężkie. Wszystkie wspomnienia...Bicie, alkohol, krzyki. Chloe pod koniec ociera oczy bym nie zobaczył jej łez.
- To... to tyle.
- Zasługujesz na wszystko co osiągnąłeś.
- Nie zasługuję na ciebie.
- nie mów tak, proszę.
- Nigdy nie zasługiwałem. - całuję ją i przytulam.
- strasznie cię kocham głupku.
- A ja ciebie.
Całuje mnie i posyła uśmiech.
 - chodź bo będziemy chorzy.
Wynoszę ją z wanny do sypialni. Przytulam narzeczoną.
Uwielbiam czuć Jej ciepło przy sobie.
- To kiedy weźmiemy ślub?
- Nawet jutro. - śmieje się.
- Może trochę...Za miesiąc.
- za miesiąc - zgadza się.
- Śpij malutka.
Chloe zasypia a ja robię to chwilę po niej.

16 komentarzy:

  1. Jak cudownie,że wszystko jest dobrze..Nie wyłapałam imienia małej? :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny!
    Zajebisty!
    Niesamowity!
    Czekam na następny :D <3
    Życzę weny! :*
    Zapraszam do mnie...

    http://youandi-onedirection-fanfiction.blogspot.com/

    http://changemymind-zaynmalik-fanfiction.blogspot.com/

    http://hellobaby-onedirection-fanfiction.blogspot.com/

    http://wondreams-onedirection-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. jezu po płakałam się kochane !

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku jakie to kochane *.*

    OdpowiedzUsuń
  5. Pięknie i wszystko jest ok. Ale mam wątpliwości czy tak zostanieb do końca... Czy cos przypadkiem sie nie stanie i wszystko runie...
    No ale nic... Pięknie piszesz :)
    Tak jak już ktoś zauważył, nie pojawiło się imię maluszka ;)
    Weny, cierpliwości i wytrwałości :*
    /Pisz dalej. Dużo. Szybko :D

    OdpowiedzUsuń
  6. BOSKI ROZDZIAL ♥


    POLECAM: http://i-was-forced-i-had.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  7. Haha,a Louis jak zwykle na sierotę wyszedł :D

    OdpowiedzUsuń