środa, 27 sierpnia 2014

Rozdział 23

Wbrew temu czego chciałem, Elaine często się pojawiała.
Chloe często spotyka ją na spacerze z małą.
Nie podoba mi się to. Ona coś planuje. Inaczej by się znów nie wpieprzała. Mała zaczyna coraz lepiej trzymać się przy meblach. Raczkuje i czasem trudno ją znaleźć.
- Antonietta, chodź do taty – kucam na dywanie.
Siada na pupie i patrzy na mnie. Wyciągam do niej ręce i uśmiecham się.
Zaczyna się śmiać i drepta do mnie.
Oczywiście nie na nogach, ale to i tak dobry początek. Biorę ją na ręce i ubieram szarą bluzę. Zakładam jej kaptur i ma uszy.
Mamra cos po swojemu.
- Tak, zaraz pojedziemy do mamy.
- Brum..
Moja córka uwielbia podróże autem. Najczęsciej mało zainteresowana zasypia.
-Brum! - skacze w moich ramionach.
Całuję ją w czoło i zabieram kluczyki od auta. O nie...Tomlinson, Elaine i Chloe.
Poprawiam córkę i podchodzę do nich.
- Cześć.
- Hej.
- No, przywiozłem ci żonę i gościa.
- Cześć skarby - Chloe przytula małą.
Toni wtula się w jej szyję i zaczyna od nowa opowiadać po swojemu. Wchodzimy wszyscy do domu. Moja żona robi herbatę i podaje kupione ciastka. Trzymam na kolanach córkę i daję jej kukurydziane chrupki w małych ilościach. No widzę, że się zaprzyjaźniły. Moja zona i była uległa. Świetnie.
Rozmawiają bardzo długo na różne tematy.
Odprowadzam El do drzwi. Niech wie, że dla mnie nikt nie będzie gościem.
Wychodzi machając jeszcze małej.
- Chloe - odwracam się automatycznie do żony.
- tak?
- Nie koleguj się z nią.
- Myślę, że przesadzasz.
- Nie.
- Przestań - idzie z małą do ogrodu.
Idę za nimi.
- Jak chcesz. - rozkładam koc i się kładziemy.
Mała siedzi między nami uderzając rękami o nasze brzuchy.
Całuję ją w czoło. Obie są najważniejsze. Nie mogę ich skrzywdzić, ani stracić.
Chloe śmieje się gdy dziewczynka chowa się pod moją bluzką
- Czego ty tam szukasz? - łapię ją i podrzucam.
- Harry ona jadła
- Wcale nie. Dobra, może.
- tata..
Patrzę na nią zszokowany. Wow...Powiedziała pierwsze słowo.
- powiedziała tata.
- Powiedziała - powtarzam.
Mała wpycha palce do buzi śmiejąc się.
Całuję ją w policzek.
- Jak ja cię kocham.
-tata.. - dotyka mokrą ręką mojej twarzy.
- Tak, tata.
- Jasne tata. Zawsze tata - mówi Chloe.
- A powiedz ma-ma.
Patrzy na mnie głupio i znowu zaczyna się śmiać.
- Eh - całuję żonę.
Chloe z uśmiechem oddaje pocałunek. Popołudnie mija nam świetnie.
~Chloe~
Antonietta siedzi w wózku, a my z Elaine chodzimy po sklepach.
Kupiliśmy dużo rzeczy małej. Wchodzę do sklepu by widząc świetny krawat.
- Idealny -śmieje się El.
- chyba go kupie..
- No. Fajny.
-Poczekasz z nią chwile?
- Jasne.
Wchodzę do sklepu i od razu Proszę wybrany krawat. Fajnie, że Elaine ze mną jest.
Biorę torbę i wychodzę ze sklepu. Myślę, że czekają przed galeria bo tu ich nie ma.
Wchodzę i szukam ich wzrokiem. Jest dużo ludzi, ale nie widzę Elaine. Wyciągam telefon i do niej dzwonie. Nie odbiera. Ani za pierwszym razem ani za kolejnym.
Gdzie one mogły pójść. Wracam do galerii i chodzę korytarzami. Sprawdzam nawet łazienki. Nigdzie ich nie ma.
Próbuję znowu ale dalej nie odbiera więc dzwonie do harrrego.
- Halo?
- gdzieś mi dziewczyny zniknęły i trochę się martwię.
Słyszę jak cos wypluwa. Chyba kawę bo klnie ze gorące.
- Jak to ci zniknęły?
-poszłam do sklepu a jak wyszłam to.. nie mam pojęcia gdzie poszły.
- Dzwoniłaś do niej?
- nie odbiera
- No przecież ja ją Zabiję...Zaraz przyjadę.
-okay - jestem coraz bardziej zdenerwowana.
Kilka minut później widzę auto męża obok siebie. wysiada i idzie do mnie.
- Przepraszam, ja na prawdę nie chciałam, nie miałam pojęcia. O Boże jaka jestem głupia. Przepraszam.. - zaczynam płakać.
- Cicho - obejmuje mnie. - Przecież  to nie twoja wina, że ona jest chora psychicznie.
- moje dziecko.. - jestem na siebie wściekła.
- Znajdę ją Chloe. Słyszysz? Przecież wiesz, że znajdę - on tez jest zły.
Nie panuje nad sobą. Całe moje ciało ogarnia panika. Kołysze mnie. Każę wsiąść do auta. Elaine jest nie przewidywalna.
-  Harry szukajmy jej. - błagam go.
- Ty wracasz do domu. - mówi i odjeżdża spod galerii. Odwozi mnie. - Dzwon jeśli się pojawia.
- nie, nie chce tu zostać.
- Musisz. Może wrócą.
Kiwam głową. Jestem najgorszą matką świata.
- Kocham cię. To nie twoja wina. Znajdę ją. - mówi i odjeżdża.
~Harry~
Zbieram chłopaków w starym domu. Jestem tak wściekły, że ledwo nad sobą panuje.
Jedziemy. Używamy wszystkich kontaktów. Tonnie nic nie może się stać. Czułem że to się źle skończy.
Nigdy jej nie ufałem.  Nie jestem zły na Chloe. Po prostu mogła bardziej uważać, ale znajdę ją.
Moją królewnę. Sam dzwonie do El. Telefon wyraźnie jest wyłączony.
- Niall uda ci się go namierzyć? Ostatnie miejsce.
- raczej tak.
- To to zrób.
Chwilę później mam adres. Jadę ram. Mam nadzieje ze tam będzie. Wymijam auta i gwałtownie parkuje.
- Mogę ją zabić? - Niall idzie obok.
- przestań.
- Przestań?! Moje dziecko!
- musisz być spokojny.
- Wchodź.
Tak robi. Przeszukujemy wszystko.
W co ona się bawi.
Niallowi udaje się ją namierzyć. Po chwili dostrzegam wózek mojej córki.
Rozglądam się za samą Antoniettą. Widzę ją na rękach tej baby kawałek dalej.
Łapię ją za ramię. Zabieram jej moją królewnę i mocno ją do siebie przytulam.
- Harry - uśmiecha się.
- Bierzcie ją - mówię do chłopaków. Patrzę na Malutką. - Już wracamy do domku.
- tata..
- Tak. Boże słońce - całuję ją w czoło i wyciągam telefon.
Chloe nie odbiera. Pewnie zgubiła telefon przez to wszystko.
Wsiadam do samochodu i jadę do domu. Mała nadaje cały czas. Boże jakie szczęście.
Biorę ją na ręce i wchodzę do willi. Cała i zdrowa.
Przed nami pojawia się Chloe. Bierze małą i mocno przytula płacząc. Widzę jak po jej nogach spływa krew. Wiem że to nie miesiączka.
- Coś ty zrobiła?!
Ignoruje mnie i mocniej przytula córkę.
Jestem wściekły. I co?! To jej niby pomogło odnaleźć Tonnie? Świetnie. Do wieczora nie wypuszcza jej z ramion. Cały czas trzyma ją przy sobie.
Obie Zasypiają. Odnoszę je do sypialni. Sam spię na kanapie.
Od rana w domu jest bardzo cicho. Chloe leży w łóżku i gładzi brzuch naszej córki.
Przynoszę jej śniadanie. Gdy je, ja wyciągam jakieś ciuszki Antonietty.
- Nic jej nie jest. - słyszę.
- Nic. - siadam na łóżku i całuję żonę w czoło. - Przepraszam.
- przecież nie masz za co..
- Mam. Naraziłem was na niebezpieczeństwo.
- to ja cie nie słuchałam.
- Przestań. Wiedziałem jaka jest. Mogłem ją odizolować.
- a co z nią?
- Nie zabiłem.
- Zostaniesz z nią? Muszę wziąć prysznic.
- Ja cię z tego wyleczę  taką terapię dostaniesz, że nawet na cos ostrego nie spojrzysz - biorę malutką na ręce, bo się rozbudza.
Chloe wychodzi bez słowa.
- Najlepiej nie córka? Uciec od tematu.
Przeciera oczka i ziewa.
Całuję ją w czoło. Mój skarb. Nasz. Schodzę na dół i przygotowuję dla niej jedzenie.

20 komentarzy:

  1. Super <3 Zajebisty rozdział! <3
    Czekam na nn :D
    Zapraszam do mnie...

    http://youandi-onedirection-fanfiction.blogspot.com/

    changemymind-zaynmalik-fanfiction.blogspot.com/

    http://hellobaby-onedirection-fanfiction.blogspot.com/

    http://wondreams-onedirection-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu jak się wystraszyłam...
    Świetny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. kure Chloe! Ciecie sie nie jest wyjsciem z problemow! Jak dobrze, ze mala sie znalazla :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zwykle mialam rację xD Cieszę sie że nic się nie stało. Dlaczego on jej kurwa nie zabil?! Czuję że to jeszcze nie koniec z Elain. Znów proszę: niech nikt nie ginie!
    /Pisz dalej. Dużo. Szybko :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakie cudoo*,*
    /k.styles

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale ta Elaine głupia jest..mam nadzieje,że już się więcej nie pojawi :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapraszam do mnie! :)
    http://mojswiatwyobrazni.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Ach..jaka głupia ta Elaine :P
    Ale dobrze,że między nimi jest ok :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetne opowiadanie, przeczytałam od początku ♥

    Zapraszam do mnie http://charm-fanfiction.blogspot.com/ :*

    OdpowiedzUsuń
  10. O boze. Zawalu dostalam.
    Elaine jest taka glupia.
    Na szczescie wszystko skonczylo sie dobrze.

    OdpowiedzUsuń